Srady dupady
Komentarze: 1
Jak zwykle nic nie poszlo z rana jak smietana, cholera jasna, teraz, kiedy zdaje mi sie ze umiem panowac nad swoim snem stalo sie cos tak prozaicznego jak... awaria budzika. Po prostu nie zadzwonil. Przyjechalem do szkoly na trzecia lekcje czyli fizyke, na ktorej byla akurat klasowka, cos tam napisalem, ale nie za dobrze, test zrobilem, ale zadania z trescia... To inna historia... Potem polski. Ale sie balem. Ale nie zapytala mnie. Zapytala Lukasza G. ktory odpowiedzial na 2. Potem na drugiej lekcji zagoscila tylko na 20 minut. Cud. Potem biologia, na niej praktykantka, ale pani tez byla, pisalem kartkowke na wlasne zyczenie, niestety nie poszlo mi zbyt cudownie, ale moze cztery bedzie... Ach to sprzezenie zwrotne ujemne... No i potem w-f a na nim przejscie drabinek na rekach. Mam z tego 3. I jestem pelen podziwu dla Michala K. za jego wynik (2,9s) co jest dla mnie rekordem guinessa. Podziwiam. Po szkole pojechalem z Danielem do Feniksa po prezent, kiedy juz z niego wychodzilismy, z windy do ktorej wsiadalismy wysiadl Tomek Ko. ze Skinderkiem, ale w tym czasie przyszedl mi tez sms od brata ze moge do niego jechac do pracy. Pozegnalem sie wiec z towarzystwem i pojechalem do brata. Posiciagalem troche muzy, w tym to czego tak szukalem czyli "Kolorowy wiatr" Edyty Gorniak. Bosko. No i przyjechalem od brata do domu i zmylem gary i siadlem przed kompem. Aha no i zauwazylem rachunek za net -> nie jest tak tragicznie -> "zaledwie" 100 zl...
Dodaj komentarz