Najnowsze wpisy, strona 2


gru 18 2003 Srady dupady
Komentarze: 1

Jak zwykle nic nie poszlo z rana jak smietana, cholera jasna, teraz, kiedy zdaje mi sie ze umiem panowac nad swoim snem stalo sie cos tak prozaicznego jak... awaria budzika. Po prostu nie zadzwonil. Przyjechalem do szkoly na trzecia lekcje czyli fizyke, na ktorej byla akurat klasowka, cos tam napisalem, ale nie za dobrze, test zrobilem, ale zadania z trescia... To inna historia... Potem polski. Ale sie balem. Ale nie zapytala mnie. Zapytala Lukasza G. ktory odpowiedzial na 2. Potem na drugiej lekcji zagoscila tylko na 20 minut. Cud. Potem biologia, na niej praktykantka, ale pani tez byla, pisalem kartkowke na wlasne zyczenie, niestety nie poszlo mi zbyt cudownie, ale moze cztery bedzie... Ach to sprzezenie zwrotne ujemne... No i potem w-f a na nim przejscie drabinek na rekach. Mam z tego 3. I jestem pelen podziwu dla Michala K. za jego wynik (2,9s) co jest dla mnie rekordem guinessa. Podziwiam. Po szkole pojechalem z Danielem do Feniksa po prezent, kiedy juz z niego wychodzilismy, z windy do ktorej wsiadalismy wysiadl Tomek Ko. ze Skinderkiem, ale w tym czasie przyszedl mi tez sms od brata ze moge do niego jechac do pracy. Pozegnalem sie wiec z towarzystwem i pojechalem do brata. Posiciagalem troche muzy, w tym to czego tak szukalem czyli "Kolorowy wiatr" Edyty Gorniak. Bosko. No i przyjechalem od brata do domu i zmylem gary i siadlem przed kompem. Aha no i zauwazylem rachunek za net -> nie jest tak tragicznie -> "zaledwie" 100 zl...

krzysztofkaplon : :
gru 17 2003 Smroda
Komentarze: 0

No tak...
Znowu mnie nie bylo na chemii, znowu zaspalem. Na w-f zdazylem dzieki temu ze zdecydowalem sie jechac taksowka. Balem sie ze bedzie sprawdzian, a nieobecnosc na nim zaowocuje pala na semestr... Pan taksowkarz byl niezwykle nerwowy, jechal ze mna w sposob taki, ze czasem balem sie ze niezapialem pasa, ale na szczescie na czas zajechalismy do szkoly. Na w-fie nudy, gralismy w kosza, co nie jest moja ulubiona dysyplina sportowa. Na historii calkiem ciekawy temat (zreferowany na lekcji a nie do przeczytania w domu jak zwykle). Potem na matematyce Weihnacht show klasy IIE. Fajnie bylo, koledy po niemiecku spiewalismy, jestem pelen podziwu dla pani Woloszyn. Potem okazalo sie ze nie sesji samorzadu, udalem wiec sie na angielski, na ktorym sprawdzalem olimpiady bo nie mialem ksiazek, troche sobie polskiego poczytalem. Na polskim spytala trzy osoby, w tym na szczescie nie mnie tylko Sylwie Macka i Kasie. Przykro mi z powodu Sylwii i Macka, Kasia dostala 4-. Po polskim nastapil niemiecki, a na nim tworzenie "collage'u" :D Co za kich nam wyszedl... Ale fajnie bylo. Jak sie uda to zamieszcze tu zdjecie tego naszego dziela... No i po niemieckim WoS a na nim ciekawa wiadomosc: otoz z kartkowki z ktorej nic nie umialem dostalem 5-!!! To cud!!! No i po wosie pojechalem do domu, a z domu na korepetycje, a z korepetycju do domu i siadlem przed komputerem
.

krzysztofkaplon : :
gru 16 2003 Die Biene Maja
Komentarze: 0

In einem unbekannten Land
 Vor gar nicht allzu langer Zeit
 War eine Biene sehr bekannt
 Von der sprach alles weit und breit
 
 Und diese Biene die ich meine nennt sich Maja
 Kleine, freche, schlaue Biene Maja
 Maja fliegt durch ihre Welt
 Zeigt uns das was ihr gefllt
 Wir treffen heute un'sre Freundin Biene Maja
 Diese kleine, freche Biene Maja
 Maja, alle lieben Maja
 Maja (Maja)
 Maja (Maja)
 Maja, erzhle uns von Dir
 
 Wenn ich an einem schnen Tag
 Durch eine Blumenwiese geh'
 Und kleine Bienen fliegen seh'
 Denk' ich an eine die ich mag
 
 Und diese Biene die ich meine nennt sich Maja
 Kleine, freche, schlaue Biene Maja
 Maja fliegt durch ihre Welt
 Zeigt uns das was ihr gefllt
 Wir treffen heute un'sre Freundin Biene Maja
 Diese kleine, freche Biene Maja
 Maja, alle lieben Maja
 Maja (Maja)
 Maja (Maja)
 Maja, erzhle uns von Dir

krzysztofkaplon : :
gru 16 2003 Poniedzialek & Wtorek
Komentarze: 0

Wtorek

Obudzilem sie ku swojemu zdziwieniu w ubraniu o 4.16 rano, wzialem wiec ksiazke z biologii, ktora mialem zdawac i pouczylem sie troche. Zauwazylem ze jak sie jest w stanie polsnu to wszystko sie lepiej przypomina bo mozna tak latwo skupic uwage... Okolo godziny kombinowalem nad ta biologia, potem zasnalem. Obudzilem sie tak ze na zdawanie biologii juz nie zdazylem. No coz... Jeszcze mam czas do konca tego tygodnia.... Pojechalem do szkoly, po drodze spotkalem Ole N. poszlismy na angielski. Nawet fajnie bylo, w sumie to pozytywnej energii dodawalo mi to ze na dworze jest snieg i jest jakos tak jasniej i optymistyczniej... Po angielskim wok a na nim nudy po woku geografia, w sumie dla mnie ciekawa bo byla o gornym slasku. Aha no i dowiedzialem sie ze jestem zaproszony na "Weihnacht session" nastepnego dnia, przez co poczulem sie wyroniony sposrod pospolstwa.... Na infie siedzenie przed internetem, wyszukalem kilka rodzynkow muzycznych bo w piatek bede obslugiwal performens (plazma&dzwiek) na klasowej wigili... Ach te Niemieckie koledy... No i po szkole kolko z informatyki i wywiadowka. Ale brata na niej nie bylo. No i po kolku wrocilem do domu i siadlem przed komputerem...

Poniedzialek

Moznaby rzec, ze sie nie spoznilem do szkoly, ale jest to nieprawda, bo sie do niej spoznilem. Ale przynajmniej w drodze do niej, kiedy wsiadalem do autobusu uslyszalem "Krzysztof Kaplon!", okazalo sie ze tymze autobusem jedzie juz Daniel S. W szkole na matematyce okazalo sie ze dostalem 2 z kartkowki z ktorej liczylem na 4, ale sie nieco nie udalo... Potem jeszcze w ramach dobicia do reszty dowiedzialem sie ze z polskiego mam 1 z wypracowania... Oj bedzie 2/3 na semestr, az sie boje myslec co bede musial zrobic zeby dostac 3... Z ciekawostek wymienie to jeszcze ze po lekcjach pojechalem na korepetycje z fizykii a po korepetycjach do domu, zaraz po zjedzeniu obiadu polozylem sie do lozka i ... zasnalem.

 


 

krzysztofkaplon : :
gru 16 2003 Weekend
Komentarze: 0

Niedziela

Ludzilem sie ze bedzie inna niz wszystkie ale w sumie to byla taka sama jak kazda. Wstalem jak zwykle o 12.30. Chcialem o 8.00 ale nie wypalilo. Ten czas jakos tak przelecial do 15.30 kiedy trzeba juz bylo wychodzic do kosciola. Byla msza za moja ciocie, kuzyna, inna ciocie i jeszcze kilka osob. Siedzialem dosyc blisko oltarza, ksiadz non-stop gapil sie na moja fryzure. Lubie to. Po kosciele to samo co zawsze czyli pakowanie na ex no i wyjscie na pociag. Kiedy juz siedzialem stwierdzilem ze boli mnie glowa i nie chce mi sie robic lekcji ale wystawilem ja przez okno i ozywczy snieg przy temperaturze -3C i predkosci 80km/h zrobil swoje. Juz mnie nie bolala. Ale wypas byl normalnie. Jak zwykle jechalem 1 klasa (usprawiedliwiam to sobie tak ze w sobote rano jade osobowym, a moglbym pospiesznym wiec oszczedzam kase ktora potem wydaje na 1 klase zeby nie jechac w dwupietrowym pociagu z drewnianymi oknami). Rozlozylem se siedzenie jak prawdziwy burzuj (jechalem sam), wyciagnalem se nogi, oparlem rece, zgasilem swiatlo, zapalilem lampke nad siedzeniem i uczylem sie biologii. Pol tabelki hormonow mi weszlo do glowy zanim nie dojechalismy do Wroclawia. Kiedy wysiadlem z pociagu jak zwykle poszedlem kupic bilet na bagaz za 2 zl, pojechalem tramwajem do domu. Wysiadlem dwa przystanki wczesniej bo musialem isc do bankomatu. Zaintrygowal mnie dziwny dzwiek, dlugi, jednostajny, jak tarcie metalu o metal. Nie byl wcale glosny ale bardzo stabilny. Mysle sobie, no coz wlaczyla sie gdzies syrena abo cos no i tak jest. Ale z kazda chwila dzwiek stawal sie silniejszy, z kazdym krokiem coraz bardziej zdawalem sobie sprawe ze to gdzies niedaleko mojego mieszkania. Bylo gorzej niz myslalem. Mialem nadzieje ze to syrena na dworcu towarowym abo co, potem jak juz sie tam zblizylem pomyslalem ze billa lub lidl sie pali i wlaczyla sie syrena. Nic bardziej mylnego. Otoz, syrena wyla oczywiscie na... sasiednim domu. Kiedy dochodzilem do domu musialem zatykac uszy, to bylo nie do zniesienia. Patryk musial zasypiac w moim pokoju, bo w nim najmniej bylo slychac. Na szczescie po 40 minutach wycia ktos ucial kabel. Uf, co za ulga.

Sobota

Udalo mi sie zdazyc na osoboszczaka o 6.30. Cala droge spalem i w koncu zajechalem do Lublinca. Zjadlem sniadanie, przekiblowalem do obiadu, pomoglem mamie odkurzyc, a potem poszedlem do Pani Psycholog. Bylo bardzo fajnie, jak zwykle sie okazalo ze jestem doskonaly, tylko musze zmienic jedna rzecz. Po Pani Psycholog wrocilem do domu, siedzialem jak debil przed tV, potem postanowilem umyc se buty. Byly tak brudne ze az sie ich wstydzilem. Na szczescie po 30 minutach szczotkowania mydlem "Bialy Jelen" brud zszedl. Uf.  Przytocze tutaj cytat, ktorego aktualnie staram sie nauczyc Patryka: "Szczota, szmata i frotera - zrobia z ciebie bohatera!". Niestety w poczatkowej fazie nauki pomylilem wyraz frotera z puciera i Patryk uczyl sie mylnej wersji. Wiec -> Frotera to cos do froterowania, puciera to uzadzenie uzywane do produkcji nielegalnego w UE sera zwanego oscypkiem. Poszedlem spac o 23 po wybrzdakaniu melodii z Pocahontas i Krola Lwa.

 

krzysztofkaplon : :